Archive from grudzień, 2018
29 grudnia 2018 - Jenny Blackhurst   

„Zanim pozwolę ci wejść” Jenny Blackhurst

„Zanim pozwolę ci wejść” to pierwsza powieść autorki przetłumaczona na polski. Po jej lekturze wiem, że będę czekać na następne.

Jenny Blackhurst kreśli portrety trzech przyjaciółek, które reprezentują swoje pokolenie w kompletnie różnych odsłonach. Karen to poukładana pani psycholog, robiąca karierę w swoim zawodzie, Eleanor jest przykładną żoną i matką, a Bea wiedzie beztroskie i rozrywkowe życie singielki. Każda z nich ma jednak tajemnicę. Ich życie tylko z pozoru jest idealne, a spokój i pozorny ład burzy wizyta Jessiki Hamilton w gabinecie Karen. Okazuje się, że dziewczyna ma romans z żonatym mężczyzną, wszystko wskazuje na to, że jest nim mąż Eleanor. Na jaw zaczynają wychodzić starannie ukrywane sekrety, sprawy, o których bohaterki starały się na zawsze zapomnieć.

Historię, opowiadaną przez trzy kobiety przeplatają fragmenty rozmowy, prowadzonej z Karen przez terapeutę. Dlaczego znalazła się na miejscu swoich pacjentów?

W tej powieści nie ma łatwych odpowiedzi. Autorka świetnie myli tropy i zwodzi czytelnika. Dzięki temu do końca trudno stwierdzić, kto w tej sytuacji jest ofiarą.

Fascynująca historia, która jasno pokazuje, jak mało wiemy nawet o tych, których wydawałoby się, że znamy najlepiej.

27 grudnia 2018 - Max Czornyj   

„Ofiara” Max Czornyj

Kontynuacja „Grzechu” wzbudziła we mnie mieszane uczucia. Ponieważ po pierwszym tomie zostało sporo niewyjaśnionych kwestii, liczyłam, że drugi rzuci nieco światła na zagmatwaną sprawę seryjnego mordercy opętanego religijną obsesją. Nie jest to mój ulubiony typ literatury, ale czytam konsekwentnie ze względu na patriotyzm lokalny. „Ofiara” nieco mnie zmęczyła.

Brutalne do bólu opisy kolejnych zbrodni oraz śledztwo, które może nie tyle stoi w miejscu, co non stop brnie w kolejne ślepe zaułki sprawiały, że nie jest to książka na jeden wieczór.

Owszem, kilka spraw zostało wyjaśnionych, ale większość nadal pozostaje do rozwiązania. Jeśli autor planuje zawrzeć swoją powieść  w kilku tomach, każdy z nich warto zamknąć wyjaśnieniem przynajmniej kilku najważniejszych tematów, na zakończenie całości zostawiając ostatecznie rozwiązanie intrygi. Tu trochę tego brakuje, choć w związku z tym wiążę duże nadzieje z „Pokutą”. Skoro autor stara się trzymać jak najwięcej asów w rękawie, liczę na spektakularny finał. Oby tak właśnie zakończyła się historia Cztery Iksa.

 

13 grudnia 2018 - Katarzyna Puzyńska   

„Nora” Katarzyna Puzyńska

Kończąc dziewiątą część sagi o Lipowie cieszę się, że Puzyńska już skończyła pisać następną. Mimo, że bohaterowie nie budzą wielkiej sympatii, przywiązałam się do nich i ich świata.

Wydarzenia przedstawione w „Norze” mają miejsce tuż po zakończeniu śledztwa w sprawie czarnych narcyzów. Znana z poprzedniego tomu Valentine Blue znów wysyła tajemnicze wiadomości, a przywrócony do służby Daniel angażuje się w poszukiwania zaginionej dziewiętnastolatki Bereniki. Myszowata Emilia robi wszystko, żeby przestać być myszowata, a Weronika próbuje opędzić się od natrętnego adoratora – byłego chłopaka.

Brakowało mi retrospekcji, tak charakterystycznych dla Puzyńskiej, jednak w końcu pojawiła się „stara sprawa”, jak zwykle pociągająca za sobą cały łańcuch wydarzeń. Cytując Agathę Christie „Stare grzechy rzucają długie cienie”. Mimo ośmiusetstronicowej fabuły powieść czyta się szybko i przyjemnie. O ile przy sylwetkach głównych bohaterów zastanawiam się nad kluczem, według którego tworzyła je autorka, każda nowa postać oraz cały świat przedstawiony w serii są bardzo autentyczne, ze wszystkimi cechami charakterystycznymi dla naszych rodaków.

Godne polecenia, jak zawsze.

11 grudnia 2018 - Max Czornyj   

„Najszczęśliwsza” Max Czornyj

Pod tym przewrotnym tytułem kryje się historia tragiczna. Dawid, artysta malarz właśnie dowiaduje się, że zostanie ojcem. Chwilę później jego żona zostaje brutalnie zamordowana. Scena zbrodni, zaaranżowana wręcz teatralnie, sprawia wrażenie, jakby morderca dokładnie zaplanował każdy szczegół.

Kilka lat później Dawid dostaje list, napisany przez żonę. Odnajduje przedmioty, które wskazują na to, że albo Dagmara żyje albo ktoś wie o ich życiu zdecydowanie za dużo.

Równolegle żona i młoda matka snuje opowieść o swoim życiu z Kotkiem. Kotek to nie tylko kochający mąż i ojciec, Kotek ma zdecydowanie coś wspólnego z kolejnymi zaginięciami młodych kobiet…

Trudno ocenić tę powieść nie wchodząc w szczegóły, które poniekąd zdradzają zakończenie. Jeśli zatem ktoś nie zdążył przeczytać „Najszczęśliwszej” – proponuję wrócić do tej recenzji po lekturze.

Kiedy sięgam po kryminał, czuję, jakby autor rzucał mi pewne wyzwanie: zgadniesz? Rozwiążesz intrygę zanim dojdziesz do końca? Po to czytam kryminały i thrillery – dla tej tajemnicy, pomysłu, ukrytego wśród fałszywych tropów. Ale co, jeśli fałszem jest połowa książki? Już raz się z tym spotkałam, kiedy Remigiusz Mróz w „Hashtagu” lekką ręką przekreślił ponad połowę opowiedzianej historii. Czornyj postępuje podobnie. Jak mam szukać rozwiązania, jeśli pod koniec dowiaduję się, że to, co otrzymałam wcześniej to ściema? Jest to zaskakujące, owszem, ale nie tego typu zaskoczeń szukam. Lubię, kiedy autor umiejętnie wyprowadza czytelnika w pole, zatajając tożsamość narratora, unikając podawania konkretnych informacji. Ale sytuacja, w której Czornyj stawia mnie przy zakończeniu „Najszczęśliwszej” jest delikatnie mówiąc niekomfortowa.

Ogromny plus za współczesny Lublin w powieści. Dobrze, że w końcu i w naszym mieście coś kryminalnego się dzieje.