„Kontratyp” Remigiusz Mróz
Mróz ma tylu zwolenników, co przeciwników, niektórzy nawet nazywają jego twórczość „kryminalnym disco polo”. O ile do całokształtu – jakże bogatej – twórczości mam ambiwalentny stosunek, o tyle zawsze chętnie wracam do prawniczej pary, która połączyła swe losy nie tylko na zawodowej drodze.
Chyłka i Zordon stają przed najtrudniejszym zawodowym wyzwaniem: od ich skuteczności będzie zależeć nie tylko los oskarżonej o zabójstwo himalaistki, ale przede wszystkim życie ośmioletniej siostrzenicy Joanny, Darii. Dziewczynka znika, a Chyłka dostaje kolejne instrukcje od porywacza. Cała historia jest w niezrozumiały sposób powiązana z jedną z pierwszych, prowadzonych przez prawniczkę spraw…
Trzeba przyznać, że autora nieco poniosła fantazja. Alkoholiczka, palaczka, stroniąca od sportu i zdrowej żywności wspina się na Annapurnę? Nie do uwierzenia, nie do przełknięcia. Chociaż Mróz lubi wystawiać swoich bohaterów na ekstremalne próby, powinien wziąć sobie do serca słowa Marka Twaina, który podkreślał, że „fikcja musi być prawdopodobna”.
Większym problemem było dla mnie to, że już w połowie książki domyśliłam się kto, jak i dlaczego. Nigdy wcześniej mi się to w przypadku Mroza nie zdarzyło, więc jestem nieco rozczarowana.
Poza tym powieść czyta się bardzo przyjemnie, napięcie jest, zwroty akcji są, wątek obyczajowy rozwija się dynamicznie i aż strach pomyśleć, co będzie dalej. Na zakończenie – jak zwykle petarda, dzięki której czytelnicy mają wstrzymać oddech aż do premiery następnego tomu.
You must be logged in to post a comment.