Browsing "Zygmunt Miłoszewski"
8 lutego 2019 - Zygmunt Miłoszewski   

„Domofon” Zygmunt Miłoszewski

Do tej pory horrory głównie oglądałam, w czytaniu ograniczając się do „Czarnej madonny”, której mimo klasyfikacji nie uważam za typowy horror.

Bohaterami „Domofonu” są młodzi małżonkowie, którzy przyjechali z małego miasteczka w poszukiwaniu lepszego życia, maturzysta Kamil oraz dziennikarz-alkoholik Wiktor. Wszyscy są lokatorami wieżowca z wielkiej płyty na warszawskim Bródnie. Wieżowca, który skrywa wiele tajemnic.

Na umieszczenie akcji powieści w takim miejscu Miłoszewski wpadł właśnie w windzie takiego bloku: trudniej o bardziej „polską” scenerię: każdy z nas zna pomazane markerami ściany, popielniczki na półpiętrach. Półmrok, kraty w korytarzach i mrugające jarzeniówki sprzyjają wyobraźni. A kiedy okazuje się, że wieżowca w żaden sposób nie da się opuścić…

Tak, jak wspominałam, horrorów nie czytam często. Jednak znalazłam tu wszystko, czego oczekiwałam: napięcie, akcję, pełną dramatycznych zwrotów i zaskoczeń, a także grozę. Doskonale odczuwałam atmosferę strachu, osaczenia i bezradności bohaterów, podążałam za nimi i nie miałam żadnego pomysłu, jak zakończy się ich historia.

Niezwykle udany debiut, warto przeczytać.

1 września 2017 - Zygmunt Miłoszewski   

„Gniew” Zygmunt Miłoszewski

Ostatnie spotkanie z prokuratorem Szackim. Szkoda, to świetny bohater i myślę, że większość czytelników z radością powitałaby kolejne powieści z jego udziałem.
Obecnie Szacki jest w Olsztynie. Nie ma zbyt wiele pracy, więc gdy dostaje wezwanie do szkieletu, prawdopodobnie sprzed wojny, wyjątkowo starannie przeprowadza procedury. Dzięki temu okazuje się, że szkielet bynajmniej leciwy nie jest, a ktoś zadał sobie sporo trudu, aby go przygotować i ujawnić.
Ta sprawa będzie kosztować Szackiego najwięcej – ponieważ przyjdzie mu walczyć o znacznie więcej niż tylko sprawiedliwość.
Powieść, podobnie poprzednie jest rewelacyjna. Mimo porywającej akcji zachowana została warstwa obyczajowa, wątki prywatne z życia Szackiego, koloryt lokalny Olsztyna, przy czym proporcje są na tyle wyważone, że żadna warstwa nie jest dominująca. Język cięty i błyskotliwy, bohaterowie świetni.
Jedyne, co rozczarowuje to zakończenie – przejrzałam kilka dyskusji internautów na ten temat, przekonana, że czegoś nie zauważyłam, nie doczytałam, ale nie – rzeczywiście jest niedoprecyzowane. Jak na zakończenie całej trylogii dla mnie zbyt otwarte i wieloznaczne, choć trudno się spodziewać po autorze końcowej sceny, w której prokurator Szacki, po wymierzeniu sprawiedliwości wszystkim przestępcom i swoim wrogom, odchodzi w stronę zachodzącego słońca… Jednak pewien niedosyt został.
Mimo to gorąco polecam całą trylogię, najlepiej czytaną w odpowiedniej kolejności (ja zaczęłam od „Ziarna prawdy”, na szczęście ostatni tom pozostał ostatnim). Naprawdę warto.

6 lipca 2017 - Zygmunt Miłoszewski   

„Uwikłanie” Zygmunt Miłoszewski

Zachwyciłam się „Ziarnem prawdy” po czym zupełnie zapomniałam o Miłoszewskim. Powróciłam do jego powieści i do prokuratora Szackiego i to z czasów warszawskich, gdy jeszcze wiódł życie prawie przykładnego męża.

Sprawa, którą prokurator się zajmuje, dotyczy zabójstwa jednego z członków grupy terapeutycznej, która odbywała kilkudniową sesję w pomieszczeniach klasztornych. Sceneria wymarzona do morderstwa, a i motywów z uwagi na nietypowy rodzaj terapii, pobudzający w uczestnikach skrajne emocje, aż nadto. Ale czy można kogoś skłonić do popełnienia zbrodni przez oddziaływanie na psychikę?
Tak, jak „Ziarno prawdy” było pełne historii i legend dotyczących Żydów, tak „Uwikłanie” pełne jest zagadnień z zakresu psychologii, psychiatrii i terapii ustawień. Intryga sięga aż do czasów PRL i SB, a prokurator Szacki, próbując ją rozwikłać przekona się, że czasy słusznie minione wcale nie przeminęły bez śladu i wciąż istnieją ludzie, którzy dla zatuszowania spraw z lat ’80 nie cofną się przed niczym…
„Uwikłanie” to mocny kryminał. Podobnie jak „Ziarno prawdy” jest misternie skonstruowany, dopracowany w najmniejszym szczególe. Zakończenie, w którym Szacki zbiera wszystkich świadków i podejrzanych na miejscu zdarzenia, aby wyjaśnić swoją teorię i wyłonić winnego przypomina Agathę Christie w najlepszym wydaniu. Samo rozwiązanie jest mistrzowskie. Polecam.
Nie polecam natomiast ekranizacji, ponieważ każdy, kto przeczytał powieść będzie nie tyle rozczarowany, co zażenowany i zniesmaczony. Prokurator Szacki w filmie ma na imię Agata i romansuje z komisarzem Smolarem. Scenariusz w ogóle nie uwzględnia pełnego rozwiązania zagadki, a całość to gniot nie do przełknięcia. Absolutnie nikt, kto zna książkę nie powinien tego oglądać. Współczuję Miłoszewskiemu, ponieważ z cudownego, skomplikowanego kryminału nie zostało nic.
4 kwietnia 2016 - Zygmunt Miłoszewski   

„Ziarno prawdy” Zygmunt Miłoszewski

ziarno-prawdy-b-iext24822770W końcu trafiłam na dobrą, polską powieść kryminalną. Bardzo dobrą. Dopiero po przeczytaniu dowiedziałam się, że jest to druga część trylogii, ale jak widać zachowanie kolejności nie jest konieczne.
Bohaterem jest prokurator Teodor Szacki, który niedawno przeprowadził się do Sandomierza z Warszawy. Po rozczarowaniu błahymi sprawami, jakie przyszło mu prowadzić, trafia w końcu na prawdziwą zbrodnię – w pobliżu synagogi znalezione zostają zwłoki Elżbiety Budnik – miejscowej działaczki społecznej, powszechnie lubianej i szanowanej. Podejrzenia padają na męża, lecz i on wkrótce zostaje znaleziony martwy. Wszystkie elementy zbrodni – starannie, teatralnie zaaranżowanych – nawiązują do rytualnych mordów. Prokurator Szacki musi sięgnąć do czasów II wojny światowej, aby w przekazywanych od lat legendach i opowieściach znaleźć ziarno prawdy…
Miłoszewski na miejsce akcji wybiera Sandomierz. Głównym wątkiem w zbrodni jest historia stosunków polsko-żydowskich w tym regionie. Autor wykazuje się ogromną wiedzą, znajomością kultur, zwyczajów i animozji między społeczeństwem polskim i żydowskim. Fabuła jest mocno osadzona w czasie i przestrzeni, przesiąknięta współczesnymi wydarzeniami. Rozwiązanie wprawia w absolutne osłupienie. Jest mistrzowskie.
Świetny jest też język – mocny, dosadny, z lekką ironią i dystansem opisujący naszą polską mentalność.
Z obejrzeniem ekranizacji poczekałam do końca lektury. Cóż, szału nie ma, film dobry, ale nie oddaje klimatu, jaki stworzył Miłoszewski. W osłupienie wprawiły mnie jedynie odstępstwa od oryginału, więc zdecydowanie bardziej polecam powieść.