Archive from kwiecień, 2021
26 kwietnia 2021 - JP Delaney   

„W błogiej nieświadomości” JP Delaney

Pete to wzorowy ojciec. Po redukcji etatów w pracy, postanowił zostać freelancerem i „tatą na pełny etat”. Ich synek Theo to wulkan energii, mimo, że początkowo lekarze nie dawali mu dużych szans na przeżycie. Urodzony przed terminem, spędził pierwsze miesiące życia w szpitalu.

Po ponad dwóch latach w domu Pete’a i Maddie pojawia się mężczyzna, który twierdzi, że w szpitalu doszło do zamiany i Theo jest jego synem. Rodzice, po pierwszym szoku postanawiają podjąć wspólną decyzję o dalszych losach swoich dzieci. Pierwsze, pełne życzliwości spotkania szybko wymykają się spod kontroli, Miles zaczyna przekraczać ustalone granice, a wkrótce okazuje się, że nie cofnie się przed niczym, żeby osiągnąć cel.

JP Delaney wykorzystuje popularny temat zamiany dzieci, próbując odpowiedzieć na pytanie, co jest ważniejsze: geny czy wychowanie. W tym wszystkim dochodzą kwestie prawne i bezradność pary przeciętnych ludzi w zderzeniu z systemem. Niewątpliwie irytująca i mało wiarygodna jest w tym wszystkim matka Theo, Maddie, która angażuje się w całą sytuację bardziej ze względu na męża – kilkukrotnie wyznaje, jak bardzo kocha Theo i Davida, ale niewiele z tego wynika. Jeśli nawet stara się rozwiązać problem z prawnikami, to z synkiem spędza minimum czasu – woli napić się wina niż poczytać mu przed snem.

Ostateczne wyjaśnienie jak doszło do zamiany też nie do końca mnie przekonuje.

Nie ma już chyba książki, w której nie znajdą się błędy (jakość nie podąża za ilością wydawanych książek) – informacja, że poród zaczął się w dwudziestym dziewiątym MIESIĄCU ciąży – biedna Lucy!

Podsumowując – „Lokatorka” pozostaje numerem jeden, chociaż autor potrafi zbudować i utrzymać napięcie – tu jednak zabrakło petardy i wyrazistej puenty.

20 kwietnia 2021 - Remigiusz Mróz   

„Osiedle RZNiW” Remigiusz Mróz

Remigiusz Mróz w literaturze pojawił się znienacka, niczym kolorowy fajerwerk ku uciesze tłumu. I tłum rzucił się go czytać, bo czyta się szybko i przyjemnie. Jest trochę jak Zenek Martyniuk literatury – wszyscy go znają, wielu się zachwyca, a on wie, co się dobrze sprzeda. Zniesmaczył mnie niezdarny powrót do komisarza Forsta – po naprawdę dobrym zamknięciu pentalogii (która miała być trylogią), dopisywanie kolejnej części jest jak dobijanie się do domu gospodarzy kilka godzin po zakończeniu epickiej imprezy z żądaniem wznowienia balangi. Znudziła mnie przeciągana w nieskończoność niczym brazylijska telenowela Chyłka. A teraz nadszedł czas na pojedynczą, zamkniętą (miejmy nadzieję) całość – a to u Mroza rzadkość.

Czasowo „Osiedle…” osadzone jest w początkach obecnego tysiąclecia, na typowym polskim blokowisku w nieokreślonym mieście. Deso, miłośnik hip-hopu, wagarów i wszelkiego rodzaju używek postanawia odkryć, co stało się z jego koleżanką z klasy Izą. Iza zaginęła, a ostatnim kontaktem, jaki próbowała nawiązać był SMS, wysłany właśnie do Desa. Chłopak zaczyna poszukiwania wspólnie z przyjaciółką Izy, Wiką – wzorową uczennicą, miłośniczką muzyki klasycznej i geografii. Trudno o bardziej niedobraną parę, jednak ich amatorskie śledztwo posuwa się w brawurowym tempie, a już wkrótce okazuje się, że zniknięcie Izy to najmniejszy problem w tej skomplikowanej i niebezpiecznej sprawie.

„Osiedle RZNiW” – twierdzi autor – rodziło się w jego umyśle od niemal dekady. Dawało to nadzieję, że będzie to powieść spójna fabularnie, gdzie każdy rozpoczęty wątek zostanie doprowadzony do końca. Niestety, chociaż ogólny zamysł składa się w jakąś całość, pozostaje masa wątpliwości i niewyjaśnionych kwestii.

Nieco żałosne są próby pisania blokerskim slangiem, przeplatanym z nienaganną polszczyzną, gdy narrację przejmuje Wika. Jednak czyta się szybko, z pewnym sentymentem wspominając czasy własnej młodości – i o ile człowiek nie zacznie się zbyt mocno zastanawiać i doszukiwać sensu, można uznać „Osiedle…” za dobrą powieść.

14 kwietnia 2021 - S. K. Tremayne   

„Asystentka” S. K. Tremayne

Jo po rozwodzie zamieszkała w londyńskim apartamencie swojej przyjaciółki. Ponieważ Tabitha i jej narzeczony cenią sobie nowinki techniczne, mieszkanie posiada elektronicznych asystentów: Electra, HomeHelp – urządzenia, sterowane głosem, obsługujące większość domowych sprzętów oraz udzielające wszelkich informacji. Niepokojące stają się wypowiedzi Electry dotyczące traumatycznego wspomnienia z przeszłości Jo, o którym prawie nikt nie wiedział. Electra coraz bardziej dręczy i szantażuje młodą kobietę, jednocześnie ktoś wysyła z jej konta obraźliwe wiadomości. Zaszczuta, odcięta od przyjaciół  Jo nie wie, komu może zaufać – nie ufa nawet samej sobie, czując, że popada w obłęd, zwłaszcza, że jej ojciec cierpiał na schizofrenię.

Bardzo ciekawym zabiegiem jest wykorzystanie sztucznej inteligencji do sterowania nie tylko domem, ale czyimś życiem. Tak chętnie powierzamy masę codziennych spraw elektronicznym pomocnikom – co by było, gdyby ktoś te urządzenia zaprogramował przeciwko użytkownikom?

Fantastycznie napisana powieść, w której autor umiejętnie dawkuje napięcie i informacje – w thrillerach często wszystkie tajemnice pozostają nimi aż do końca – tu wciąż odkrywamy nowe fakty, prowadzące do finału. Jedyne, co mogłabym autorowi zarzucić to nadmiernie dokładne opisy Londynu – wymienianie nazw ulic, parków i budynków i innych topograficznych szczegółów spowalnia akcję i niewiele wnosi.

7 kwietnia 2021 - Sebastian Fitzek   

„Prezent” Sebastian Fitzek

Pewnego dnia Milan, jadąc rowerem dostrzega przestraszoną nastolatkę, pokazującą przez szybę w samochodzie kartkę. Nie jest w stanie przeczytać komunikatu zapłakanej dziewczynki, więc zaczyna śledzić auto, choć z pozoru znajduje się w nim zwyczajna rodzina, wracająca z zakupów. Jednak angażując się w losy tajemniczej dziewczyny, odkrywa powiązania ze swoją pierwszą szkolną miłością Yvonne, oraz pożarem, w którym zginęła jego matka. Poszukiwań nie ułatwia fakt, że Milan jest analfabetą. Nieumiejętność czytania i pisania kojarzy się raczej z osobami, żyjącymi poza nawiasem społecznym, w skrajnej nędzy czy patologii – Milan wychowywał się w przeciętnej rodzinie, chodził do szkoły, mimo tego nigdy nie nauczył się czytać. Jego dorosłe życie jest nieustanną grą, która ma analfabetyzm ukryć. Kiedy w jego pracy pojawia się starszy pan, wręczając mu tabletki, które mają sprawić, że będzie w stanie czytać, Milan postanawia ostatecznie zmierzyć się ze swoją przeszłością.

Fitzek jest mistrzem wielowątkowych intryg. Historia Milana jest rozciągnięta przez czternaście lat i osnuta wokół Yvonne, rodziców, ojca, problemów z analfabetyzmem oraz obecnym związkiem z Andrą. Każde wydarzenie z przeszłości ma konsekwencje wiele lat później, a odkrywa po latach prawda tylko potwierdza, że czasem największym prezentem jest niewiedza.

Nie zaskakuje natomiast indolencja zespołu Wydawnictwa Amber, książka jest pełna błędów, aż trudno uwierzyć, że przeszła jakąkolwiek korektę, ale w przypadku tego wydawcy nie jest to niestety odosobniony przypadek.