Większość recenzji tej książki rozpoczyna się od podkreślenia znajomości artystki od muzycznej strony. Nic dziwnego. Ja też słuchałam Hey’a, śpiewałam ich piosenki, chodziłam na koncerty. Jednak o wiele lepiej pamiętam felietony, pisane przez Nosowską do „Filipinki”. Mimo upływu czasu nie straciła swady, z jaką opisuje współczesny świat. Wydaje mi się nawet, że ten czas jej służy – dojrzała w roli bystrej, ironicznej obserwatorki otaczającej nas przedziwnej rzeczywistości i wartości nią rządzących.
Nosowska niczego niezwykłego nie odkrywa. Wręcz przeciwnie, nawiązuje do tematów tak popularnych, że już oklepanych: miłość, związki, przyjaźń, kompleksy, bagaż życiowych doświadczeń i jego wpływ na naszą osobowość. Ma jednak ogromny dystans, zarówno do siebie, jak i otoczenia. Mimo bycia swego rodzaju celebrytką (przepraszam za to słowo, ale trudno w tej sytuacji o odpowiedniejsze) nie napisała tej książki, żeby pochwalić się swoim cudownym życiem. Nie opisuje cukierkowego świata, w którym króluje miłość, samoakceptacja i spokój ducha. Wręcz przeciwnie: Nosowska mówi, że jej też nie jest łatwo, że życie dokopuje jej tak samo, jak każdemu z nas. Wspomina dzieciństwo, młodość, opowiada o swoich związkach i relacjach z rodziną, podkreślając, że jest zwykłym człowiekiem. Opisuje swoje wady i słabości bez użalania się nad sobą, z dystansem, ale też bez kokieterii, charakterystycznej dla znanych osób, które w dzisiejszych czasach są przekonane, że muszą wydać książkę. Nosowska jest w swojej książce prawdziwa, a ta prawdziwość w erze Instagrama i Photoshopa jest bez wątpienia potrzebna.
You must be logged in to post a comment.