Przejdź do treści

„Trzydziesta pierwsza” Katarzyna Puzyńska

Puzyńską porównuje się do Camilli Lackberg, głównie ze względu na osadzenie powieści w małej społeczności oraz sporą dawkę wątków obyczajowych. Moim zdaniem Puzyńska pisze o wiele ciekawiej, zwłaszcza biorąc pod uwagę różnorodność motywów i pomysłów na intrygę, podczas gdy Camilla Lackberg uparcie powtarza ten sam schemat: jakaś przeszłość i obecne wydarzenia, wszystko osnute na traumatycznych przeżyciach i krzywdzie. Puzyńska za każdym razem wybiera inną drogę.

„Trzydziesta pierwsza” to właściwie trzy historie: sekty z lat ’60, tragicznego pożaru, w którym zginął ojciec Daniela Podgórskiego, Pawła Kamińskiego oraz dwie kobiety, oraz aktualnych wydarzeń. Do Lipowa wraca zwolniony warunkowo podpalacz, Tytus Weiss, a wkrótce dochodzi do kolejnego pożaru, w którym ginie brat Tytusa Filip. Okazuje się, że motyw do zamordowania Filipa miało wiele osób, a w miarę prowadzenia śledztwa wychodzą na jaw kolejne tajemnice. Wszystko w jakiś sposób łączy się z osadą sekty, której historię bada naukowiec Jerzy Grala.

Puzyńska jest psychologiem, to widać, kreuje osobowości swoich bohaterów z dużym wyczuciem. Nie ma postaci dobrych i złych. Każda z nich ma swoją historię, słabości i tajemnice.

Jeśli jesteśmy przy tajemnicach – trochę ich w powieści za dużo. Bohaterowie znajdują „coś”, mówią komuś „o czymś”, zauważają „coś dziwnego”… Nie sztuką jest zataić pewne fakty: sztuką jest przedstawić wszystkie, ale tak, aby czytelnik nie potrafił samodzielnie poskładać ich w całość.

Konstrukcja intrygi przypomina mi Cobena: kilka odrębnych historii składa się w jedną. Tu nie ma prostych rozwiązań i jednoznacznych odpowiedzi, a pozornie powiązane wydarzenia mogą być działaniem różnych osób o różnych motywach.

Po raz kolejny irytuje powtarzane co kilka stron stwierdzenie, że Albin to „chłopiec w ciele mężczyzny”. Bardzo trafne porównanie. Ale nie ma potrzeby powtarzania tego za każdym razem, gdy pada jego imię.

Niektórzy zwracają uwagę na wymienianie przez autorkę bohaterów wraz z ich stopniem w policyjnej hierarchii. To rzeczywiście trochę śmieszne, ale mnie tak bardzo nie razi. Razi mnie postępowanie Emilii Strzałkowskiej: nie rozumiem motywów jej postępowania, uważam, że postępuje nieracjonalnie i samolubnie.

Poza tym rewelacja.