15 kwietnia 2018 - Remigiusz Mróz   

„Testament” Remigiusz Mróz

Remigiusz Mróz budzi uczucia ambiwalentne. Przez jednych uwielbiany, przez innych krytykowany, większości kojarzy się raczej ze sprawnie funkcjonującym mechanizmem, tworzącym książki, niż zwykłym pisarzem. Mało który autor jest równie produktywny, mało który tak wszechstronny. Mróz pisze codziennie, bez względu na wszystko, a to, co wyróżnia jego książki to właśnie wspomniana wszechstronność tematyczna i gatunkowa.

Seria prawnicza przysporzyła mu najwięcej popularności i jest najczęściej polecana przy pytaniu”Od czego zacząć czytanie Mroza?”. Towarzysząc głównym bohaterom poprzez kolejne tomy niecierpliwie wyczekuję kolejnych.

Tym razem Oryńskiego zastajemy w więzieniu, z którego za wszelką cenę chce wydostać go Chyłka. Intryga, mająca na celu nie tylko uwolnienie Kordiana, ale także oczyszczenie ze wszelkich zarzutów to dopiero początek. Głównym wątkiem powieści jest sprawa tytułowego testamentu, na mocy którego znany ginekolog dziedziczy wszystko po jednej z pacjentek. Sprawę komplikuje to, że pacjentka wkrótce po napisaniu testamentu zostaje znaleziona martwa. Dodatkowo – jak zwykle u Mroza – występuje aktualny społeczny temat, w tym wypadku problem reprywatyzacji.

„Testament” przeczytałam – jak każdą poprzednią książkę Mroza – jednym tchem. Za każdym razem podkreślam – uwielbiam jego styl i język. Spotkałam się z rozmaitymi zarzutami odnośnie tej pozycji – że Chyłka jest nieznośnie irytująca ze swoimi metaforami i docinkami (taka jest od początku, ale czy kiedykolwiek przejmowała się zdaniem innych?), że powieść jest niedopracowana (moim zdaniem jest bardziej dopracowana od poprzednich). Są też tacy, którzy szukają błędów i potknięć. Z tych zauważonych przeze mnie – u Flynn dziewczyną nazwana była Amy. Nie Anne.