„Szkoła latania” Sylwia Trojanowska
Są takie książki, które można określić słowem „przewiewne” – bo „lekkie” to za mało powiedziane. Skusiłam się, bo tematyka nietypowa, jak na mnie.
Kaśka Laska niestety laską nie jest – mając lat osiemnaście, osiągnąwszy trzycyfrowy wynik na wadze, postanawia wziąć się za siebie i schudnąć.
Ma wsparcie w postaci mamy (jedynej szczupłej w rodzinie, reszta to osobniki żarłoczne, uwielbiające rodzinne ucztowanie), ma nawet domową siłownię (pozazdrościć). W poszukiwaniu dietetyka, Kaśka trafia do Penelopy, która poza ustaleniem zasad nowego stylu życia zaprasza ją na spotkania z grupą wsparcia.
Na tymże spotkaniu Kaśka poznaje nieziemsko przystojnego Maksa, który z miejsca się w niej zakochuje. Po niezwykle emocjonalnej wymianie maili próbują się spotykać, ale wokół Maksa nieustannie krąży tajemnicza dziewczyna (oczywiście szczupła i piękna). Kaśka unosi się honorem i próbuje wymazać ukochanego ze swojego życia…
Opowiedziałam prawie całą fabułę i nadal nie rozumiem o czym właściwie ta książka miała być? Zaczyna się o odchudzaniu, ale ten temat jest potraktowany dość nonszalancko – Kaśka gubi nadwagę w imponującym tempie, bez żadnych załamań, zachcianek i momentów zwątpienia (no, z jednym malutkim). Historia miłosna jest bardziej naciągana niż w telenoweli, a nasza bohaterka zachowuje się jak heroina z XIX-wiecznego romansu – za każdym razem, gdy Maks dotknie choćby jej ręki, przeszywa ją dreszcz silny jak elektrowstrząsy (poważnie!).
Jednak najgorszy w tym wszystkim jest fakt, że powieść nijak się nie kończy, albowiem autorka zaplanowała drugą część! W związku z tym nie pozostaje mi nic innego, jak oczekiwać na premierę…
You must be logged in to post a comment.