1 maja 2015 - Katarzyna Zyskowska-Ignaciak   

„Nie lubię kotów” Katarzyna Zyskowska-Ignaciak

nie-lubie-kotow-b-iext25235456Na polskim rynku wydawniczym pojawia się bardzo dużo powieści obyczajowych. Pisanych głównie przez kobiety. „Nie lubię kotów” nie jest debiutem Katarzyny Zyskowskiej-Ignaciak, ale na pewno zasługuje na uwagę. W niebanalny sposób ukazuje problemy „ludzi sukcesu”.

Autorka przedstawia sześcioro bohaterów. Wojtek, który pracuje w Niemczech, a w weekendy wraca do rodziny i próbuje być idealnym mężem i ojcem. Malina, żona Wojtka – samotna w wielkim, pięknym domu, wiecznie czekająca na powrót męża. Karolina, typowa współczesna singielka, marząca o wielkiej miłości i mężczyźnie, który kocha inną. Jej brat Daniel, ambitny prawnik, wciąż wspominający ojca, dla którego był zawsze gorszym dzieckiem. Konrad – człowiek, który całe życie stara się spełniać oczekiwania innych i zachować pozory. Dagmara – dziewczyna z małego miasteczka, która liczyła na to, że w stolicy zarobi na swoje pasje. Obecnie próbuje się pozbierać po utracie pracy i romansie, pisząc powieść.

Wszystkie historie splatają się i przenikają wzajemnie. Książka jest podzielona na sześć rozdziałów, w każdym z nich świat jest pokazany z perspektywy kolejnej postaci. Poznajemy ich problemy i dylematy, przed którymi stają. Największym okazuje się pytanie: czy warto pokazać prawdziwego siebie, czy nadal grać szczęśliwego luzaka, spełnioną żonę, idealnego syna?

Wszystkie te historie zatrzymują się na jednym wydarzeniu – premierze powieści Dagmary, na której bohaterowie mają się spotkać. Czy choć przez chwilę pokażą swoje prawdziwe uczucia?

Świetna powieść. Ciekawa, dotycząca bardzo aktualnej problematyki i nietypowa. Zakończenie również daje do myślenia. Polecam zwłaszcza tym, którzy nie lubią cukierkowych powieści z happy endem.

15 kwietnia 2015 - Sandra Brown   

„Wyrok Śmierci” Sandra Brown

Typowa powieść 90089574 wyrok smierci.inddsensacyjna z niezbyt zaskakującym zakończeniem…

Pewnego dnia czteroletnia Emily mówi swojej mamie Honor, że na ich podwórku leży mężczyzna. Okazuje się, że to Lee Coburn – człowiek oskarżony o siedem zabójstw. Zmusza Honor do posłuszeństwa i przetrząsa jej dom w poszukiwaniu czegoś co jego zdaniem ukrył Eddie – zmarły mąż kobiety, policjant. Kiedy przerażonej Honor udaje się uwolnić, okazuje się, że tak naprawdę nikomu nie może ufać… Rozpoczyna się ucieczka, (której bynajmniej nie ułatwia czteroletnie dziecko) oraz poszukiwanie odpowiedzi na pytanie gdzie Eddie ukrył informacje, mogące zdemaskować szefów międzynarodowej mafii.

Powieść zaczyna się ciekawie, jednak moim zdaniem wiele wątków jest zbędnych, a liczne opisy i dygresje zwalniają akcję. Kilka razy pojawiają się zaskakujące momenty, zwroty akcji, które sprawiają, że powieść nabiera tempa. Jednak całość jest przeciętna. Czytanie zajęło mi tydzień (to dużo), a skończyłam po prostu dlatego, że zaczęłam. Nie można odmówić autorce kilku błyskotliwych pomysłów, ale to wszystko.
31 marca 2015 - Joanna Chmielewska   

„(Nie)boszczyk mąż” Joanna Chmielewska

nieboszczyk-maz-o8000Z przyjemnością powracam do powieści Chmielewskiej, choć te najnowsze nie budzą mojego zachwytu. Jednak „(Nie)boszczyk mąż” według mnie jest jedną z lepszych książek autorki.

Małżeństwo z kilkunastoletnim stażem: Malwina jest niepracującą panią domu, za którą większość czynności wykonuje gosposia. Malwina ma pretensje do męża, że nie ma dla niej czasu, nie rozmawia z nią, nie interesuje się jej sprawami. Karol ma dość płaczliwej, marudzącej żony, która ciągle czegoś wymaga, szasta pieniędzmi, a do tego przytyła i w niczym nie przypomina kobiety, którą poślubił. Kiedy decyduje się na rozwód, Malwina jest przerażona perspektywą utraty wygodnego, dostatniego życia i postanawia… zabić męża. Jako, że nie grzeszy inteligencją, rezultaty zbrodniczych działań są nie do końca zgodne z oczekiwaniami (np. wywołanie ostrej biegunki u wszystkich pracowników firmy Karola z wyjątkiem jego samego).

Cechą charakterystyczną powieści Joanny Chmielewskiej jest barwny, dowcipny język, bogaty w zabawne porównania i przenośnie. W połączeniu z ciekawym pomysłem tworzy naprawdę świetną książkę.

Polecam każdemu, kto jeszcze nie miał okazji przeczytać.

23 marca 2015 - Gillian Flynn   

„Ostre przedmioty” Gillian Flynn

ostre-przedmioty-b-iext27917640„Ostre przedmioty” to debiut Gillian Flynn z 2006 roku, a zarazem nowość wydawnicza w Polsce. Po sukcesie filmowym „Zaginionej dziewczyny” książki Flynn zyskują popularność i dobrze, bo są naprawdę świetne.

Powieść przedstawia historię Camille Preaker, dziennikarki, która zostaje wysłana do miasteczka, w którym dorastała, aby opisać tajemnicze zabójstwa dwóch dziewczynek. Przede wszystkim Camille musi zmierzyć się w własnymi demonami z przeszłości. Powracają wspomnienia tragedii z dzieciństwa, a bohaterka zaczyna odkrywać mroczne tajemnice swojej rodziny…

„Ostre przedmioty” są nazwane przez Stephena Kinga sagą rodzinną, ja raczej użyłabym określenia „studium przypadku”. A właściwie kilku. Gillian Flynn zawsze zgłębia psychikę swoich bohaterów. Każda postać jest „jakaś” – niekoniecznie budzi sympatię, ale jest wyrazista i posiada psychologiczną „skazę”. Camille jest osobą, która pod wpływem silnego stresu i emocji okalecza się – w dość specyficzny sposób – wycina słowa na skórze. Całe jej ciało jest pokryte wyrazami, zupełnie pozbawionymi sensu. Matka dziewczyny również ma skomplikowaną psychikę i problemy, których nie mogę szczegółowo opisać, bo będzie to spojler.

 

Stephen King powiedział „Gdy już zgasiłem światło, cała historia tkwiła w mojej głowie”. To prawda – powieści Gillian Flynn, pełne napięcia i przyprawiające o dreszcz grozy, pozostają w głowie na długi czas po przeczytaniu, zmuszając do przemyśleń.

14 marca 2015 - Charlotte Link   

„Ciernista róża” Charlotte Link

1024Kolejny raz Charlotte Link wydała książkę, kolejny raz po nią sięgnęłam i… kolejny raz się rozczarowałam.

Akcja powieści rozgrywa się na normandzkiej wysepce Guernsey. Charlotte Link przedstawia nam trzy kobiety: siedemdziesięcioletnią Beatrice, o dziesięć lat starszą Helene oraz Karin – nauczycielkę po trzydziestce, która pojawia się w życiu starszych pań przypadkiem i z zainteresowaniem słucha opowieści Beatrice z czasów wojny.

Beatrice w wieku jedenastu lat została na wyspie sama (rodzicom udało się uciec do Anglii). Wtedy do jej domu wprowadził się niemiecki oficer wraz z młodziutką żoną, Helene. Beatrice opowiada Karin o kolejnych latach życia z nieprzewidywalnym i porywczym mężczyzną, płaczliwą i zastraszoną Helene, swojej pierwszej wielkiej miłości i dorastaniu w cieniu wojny.

Przyznam, że ciekawie się czyta. Prowadzona dwutorowo narracja nadaje tempa i pobudza ciekawość czytelnika. Kiedy zauważyłam, że w książce mnóstwo jest retrospekcji do lat ’40-tych trochę się zniechęciłam, ale niesłusznie. Opowieści Beatrice są naprawdę wciągające.

Jednak historia na tym się nie kończy. Helene zostaje zamordowana. I tu w mojej głowie zaczynają się rodzić domysły – sprawa z dawnych lat, cienie z przeszłości, zemsta po latach – w końcu Helene była żoną nazisty! Domysły podsyca napis na okładce: „Przed przeszłością nie da się uciec, a wina zawsze pozostaje winą…”.

Nie napiszę, jak bardzo się myliłam. Zakończenie jest banalne i rozczarowujące, a motto z okładki zupełnie traci sens. Naprawdę szkoda. Mam wrażenie, że Charlotte Link miała świetny pomysł na powieść, ale nie przemyślała go do końca.

Duży minus dla polskiego wydania – w tekście znalazłam kilka błędów, głównie literówek (trony zamiast strony, pawie zamiast prawie, itp.). Według informacji wydawcy, korektę robiły dwie osoby. Może przydałaby się trzecia?

4 marca 2015 - Gillian Flynn   

„Mroczny zakątek” Gillian Flynn

Flynn_Mroczny_zakatek„Możesz ją kochać lub nienawidzić, ale łatwo nie zapomnisz o Libby Day…”. Faktycznie, główna bohaterka powieści na długo pozostaje w pamięci. Jako jedyna przetrwała masakrę swojej rodziny, której sprawcą – według policji – był jej brat Ben, skazany za to na dożywocie. Po dwudziestu pięciu latach jest cyniczną, pogrążoną w obojętności i zapomnieniu trzydziestolatką bez wykształcenia, kwalifikacji i planów życiowych. Na domiar złego kończą się pieniądze, które przez lata wpłacali ludzie dobrej woli, aby wesprzeć ofiarę zbrodni. Kiedy więc do Libby zgłasza się przedstawiciel Klubu Kryminalnych Ciekawostek, Libby zgadza się na ponowne przyjrzenie się sprawie, w nadziei, że uda jej się na tym zarobić. Ponowne śledztwo ujawnia zaskakujące fakty.

Narracja jest prowadzona dwutorowo: z jednej strony czasy obecne i Libby, poszukująca odpowiedzi na pytanie, kto jest odpowiedzialny za śmierć jej matki i sióstr, z drugiej strony – godzina po godzinie przedstawiony jest feralny dzień, w którym doszło do tragedii, z perspektywy Patty – matki, Bena i innych osób. Poznajemy w ten sposób rodzinę Day’ów – mieszkającą na podupadłej farmie, ledwie wiążącej koniec z końcem. Sama Libby wspomina, że motto Day’ów brzmi „My nigdy nie wygrywamy!”.  Autorka we wspomnieniach Patty opisuje losy rodziny, początkowe sukcesy, odejście męża i stopniowe wpadanie w coraz większe długi. Okazuje się, że tragedia jest wypadkową wielu czynników i  nie można wskazać jednej, odpowiedzialnej za wszystko osoby.

Po książkę sięgnęłam głównie dlatego, że znałam już „Zaginioną dziewczynę” (z filmu, nie z lektury, ale z tego, co wiem, są bardzo podobne) i uważam, że jest świetna. Spodziewałam się czegoś podobnego, niestety, według mnie „Mroczny zakątek” jest dobry, ale nie aż tak. Jednak warto przeczytać. Na pewno łatwo nie zapomnisz Libby Day…

2 marca 2015 - Jean-Christophe Grange   

„Pasażer” Jean-Christophe Grange

pasazerDo przeczytania powieści zachęciła mnie czytelniczka. Książka to dość pokaźne tomiszcze (ponad 700 stron i to drobnym drukiem), ale cieszę się, że po nią sięgnęłam.

Bohaterem „Pasażera” jest psychiatra Mathias Freire, do którego trafia znaleziony przez policję mężczyzna z zaburzeniami pamięci. Jako, że został zatrzymany niedaleko miejsca zbrodni, funkcjonariuszom zależy na tym, aby odzyskać jego wspomnienia. Freire odkrywa, że mężczyzna stracił pamięć pod wpływem traumatycznych przeżyć i nieświadomie stworzył sobie nową tożsamość. Takich ludzi nazywa „pasażerami bez bagażu”.

Jednocześnie prowadzone jest śledztwo w sprawie morderstwa młodego narkomana, który po śmierci został ucharakteryzowany na mitologicznego Minotaura. Dochodzeniem zajmuje się młoda policjantka Anais Chatelet. Nawiązuje współpracę z Mathiasem Frierem, który wkrótce odkrywa, że sam jest „pasażerem bez bagażu”, a jego tożsamość jest zmyślona. Co więcej, dowody wskazują na to, że to on jest mordercą…

Zaczyna tropić swoją przeszłość, dociera do kolejnych osobowości, które stworzył – bezdomnego Victora Janusza, artystę Narcyza, fałszerza Nono, a także odkrywa, że poza zabójstwem „Minotaura” zdarzyło się kilka podobnych, związanych z mitologią. Jednocześnie cały czas ucieka przed ścigającą do policją oraz zawodowymi zabójcami…

Akcja powieści jest niezwykle dynamiczna, bogata w niespodziewane zwroty i zaskakujące wydarzenia. Dramatyczny wyścig z czasem kojarzy mi się nieco z powieściami Dana Browna, z tym, że u Browna bohaterowie poszukują rozwiązania zagadek dotyczących historii, sztuki i religii. Mathias Freire poszukuje czegoś znacznie cenniejszego – własnej, prawdziwej tożsamości. To, co czeka go na końcu tej drogi zaskoczy nie tylko jego.

Zakończenie jest  szokujące. Ale sprawia, że wszystkie wątki powieści stają się logiczną całością.

Polecam miłośnikom thrillerów psychologicznych i sensacji.

19 lutego 2015 - Anne Holt   

„W cieniu zdarzeń” Anne Holt

W-cieniu-zdarzen-obrazek_sredni_4034042Inger Johanne Vik, psycholog kryminalna pojawia się w domu znajomych i natrafia tam na tragedię. Ich syn, ośmioletni Sander spadł z drabiny i nie żyje. Wszyscy wierzą w nieszczęśliwy wypadek, ponieważ chłopiec miał ADHD i często sprowadzał na siebie zagrożenie. Do sprawy zostaje wydelegowany Henrik Holme, który dopiero skończył szkołę policyjną. Sprawa jednak wydaje się prosta, a cała norweska policja zajmuje się tragicznymi wydarzeniami na wyspie Utoya, które mają miejsce tego samego dnia. Henrik poświęca się swojej pierwszej poważnej sprawie z należytym zapałem i zaczyna dostrzegać podejrzane okoliczności wypadku.  Inni niestety uznają to za przejaw nadgorliwości i uważają, że Henrik niepotrzebnie próbuje zagmatwać prostą sprawę…

Jak się okazuje, nic nie jest takie, jakby się mogło zdawać…

Autorka umiejętnie rzuca podejrzenia na różne osoby, nie pozwalając rozwiązać intrygi. O ile cała powieść nie jest szczególnie porywająca i zawiera niepotrzebne wątki (oraz niemożliwe do wymówienia imiona, np. Yngvar), zakończenie jest zaskakujące właściwie do ostatniego zdania książki. Chociaż scena, w której Inger Johanne wyjaśnia zgromadzonym, jak zginął Sander wygląda jak typowe zakończenie u Agathy Christie – zebranie wszystkich podejrzanych, objaśnianie intrygi, prowadzenie słuchaczy tokiem swojego rozumowania, by w końcu ukazać prawdę… Książka zaskakuje do ostatniego zdania – i to ogromny plus dla autorki.

Jedyne, co mogę zarzucić polskiemu tłumaczeniu – jeśli dziecko ma na imię Sander, to według mnie odmiana powinna wyglądać: Sandera, Sanderowi, z Sanderem (analogicznie jak np. Walter), a nie: Sandrem, o Sandrze…

13 lutego 2015 - Valérie Tong Cuong   

„Pracownia naprawiania życia” Valérie Tong Cuong

pracownia-naprawiania-zycia-b-iext26322130Ciekawa francuska powieść, która w przewrotny sposób pokazuje, jak łatwo można manipulować czyimś życiem, a jednocześnie jak trudno zapanować nad swoim, odróżnić prawdę od fikcji.

Troje głównych bohaterów znajduje się na życiowym zakręcie. Millie, młoda dziewczyna pracująca dorywczo w  biurze podczas pożaru wyskakuje przez okno z mieszkania. Traci wszystko, ale wpada na pomysł, jak ułatwić sobie nowe życie i odciąć się od traumatycznych wspomnień z przeszłości. Pan Mike – bezdomny żołnierz-dezerter po pobiciu i pobycie w szpitalu ma znów trafić na ulicę. Mariette, żona zapatrzonego w siebie polityka i nauczycielka ma dość szykan ze strony uczniów i posuwa się o krok za daleko…

W tym momencie w życiu tych trojga pojawia się tajemniczy, charyzmatyczny Jean, który proponuje im pobyt w Pracowni Naprawiania Życia. W tym specyficznym miejscu bohaterowie odzyskują równowagę psychiczną i spokój, zaczynają układać swoje życie na nowo… Gdyby jednak było to tak proste, powieść byłaby naiwna i nierealna. Okazuje się, że intencje Jeana nie są wywołane potrzebą czynienia dobra i że nie da się zbudować czyjegoś szczęścia.

Powieść jest ciekawie skonstruowana – narracja prowadzona jest w pierwszej osobie z perspektywy każdego z trojga bohaterów, dzięki czemu poznajemy rzeczywistość tak, jak oni ją widzą. Brak jest obiektywnej oceny sytuacji, co ułatwia zrozumienie zagubienia i niepewności bohaterów.

Powieść ciekawa i nietypowa. Warto przeczytać.

5 lutego 2015 - Ewa Ostrowska   

„Ja, pani woźna” Ewa Ostrowska

ja-pani-woznaBardzo prawdziwa powieść osadzona w polskich realiach. Katarzyna, samotna matka jedenastoletniego Szymka zwolniona z pracy w redakcji. Ma ukończone studia, zna kilka obcych języków, jednak nie może znaleźć nowej pracy więc zatrudnia się jako pani woźna w szkole. Z zaskoczeniem odkrywa, że na życzliwość i pomoc może liczyć od ludzi, którzy sami jej potrzebują – jej koleżanki ze szkoły (oczywiście koleżanki – woźne, dla nauczycieli jest niemal niewidzialna), dozorca, konserwator – tajemniczy Daniel Walicki, który tak, jak Katarzyna nosi w sobie tajemnicę…

Książka poruszająca i zabawna, ale przede wszystkim – prawdziwa. Bardzo trafnie pokazuje całą gamę osobowości i postaw – życzliwe, chętne do pomocy woźne, które zrobią wszystko, żeby pomóc Katarzynie (na szczęście bohaterka ma szansę zrewanżować się tym samym), wyniosła, choć dość prostacka pani dyrektor, ciepła, kochająca babcia Pola, znajomi z „dawnego” życia Kasi…

Moją uwagę zwrócił jednak przede wszystkim Szymek. Wini on matkę, że wyrzuciła jego ojca z domu (prawda jest taka, że ojciec wyjechał do kolejnej kochanki) i na każdym kroku okazuje Katarzynie swoją złość. Wyzywa ją od idiotek, wydaje jej polecenia jak służącej, mówi, jak jej nienawidzi, odrzuca wszelkie próby pojednania. Choć, nawiasem mówiąc, są to próby dość żałosne – przekupywanie dziecka prezentami, grami, spełnianie zachcianek zamiast szczerej rozmowy. Nawet, gdy bohaterka wydaje wszystkie pieniądze na nowy komputer dla syna, zasiłek starcza jej tylko na jedzenie dla niego, cierpi w milczeniu, żeby Szymek niczego się nie domyślił. Katarzyna cały czas pokornie znosi obelgi syna, bo uważa, że zasłużyła.

Powieść zdecydowanie polecam, ponieważ przedstawia nasze polskie realia, bez koloryzowania, od tej szarej strony.