14 czerwca 2016 - Camilla Läckberg   

„Ofiara losu” Camilla Läckberg

ofiara-losu-b-iext34490077Zakończeniem „Kamieniarza”, trzeciej części sagi o Fjallbace, były słowa „Anna zamordowała męża” – wspaniałe wprowadzenie do kolejnego tomu. Jednak rozczarowałam się bardzo, gdy okazało się, że wątek tego zabójstwa rozwiązany został mimochodem, poza akcją książki, która rozgrywa się pół roku później – uwolniona od zarzutów, aczkolwiek pogrążona w depresji Anna mieszka u siostry. Jednak intryga, będąca motywem przewodnim „Ofiary losu” jest na tyle skomplikowana i wciągająca, że rekompensuje brak wspomnianego wątku.
Tym razem zamordowana zostaje Marit, która od innych mieszkańców Fjallbacki różniła się tym, że porzuciwszy męża, zamieszkała z partnerką.
Jednocześnie w okolicy nagrywane są odcinki reality show, o nie do końca omówionej przez autorkę formule, ale o sugestywnym tytule „Fucking Tanum”. Niebawem policjanci odkrywają zwłoki jednej z uczestniczek programu…
Czy te zbrodnie coś łączy? Jaki motyw miał zabójca? Odpowiedzi na te pytania poszukuje jak zwykle Patrik Hedström. Nie jest mu łatwo, ponieważ poza śledztwem musi znaleźć czas dla rodziny oraz zaangażować się w organizację ślubu – i to własnego…
Wątki obyczajowe tym razem zataczają szersze kręgi – pojawia się więcej życia prywatnego Martina oraz – zupełna nowość – Mellberga. Dotychczas szef posterunku był przedstawiany wyłącznie jako podstarzały, próżny facet, łaknący zainteresowania mediów, poprawiający nieustannie „pożyczkę” maskującą łysinę. I choć jego przemyślenia i poczynania nie wzbudzają we mnie wielkiej sympatii, to jednak nadają Mellbergowi bardziej „ludzkie” oblicze.
W fabułę wplecione są (co typowe dla tej sagi) dość mgliste wspomnienia, przeżycia chłopca, który mieszkał z siostrą i piękną, miłą panią, nazywającą go „ofiarą losu”. Niestety mój wyćwiczony powieściami Cobena umysł szybko rozwikłał zagadkę, kto jest tytułową ofiarą, lecz na pytanie „Dlaczego?” nie udało mi się w pełni skonstruować odpowiedzi. Rozwiązanie wynika jak zawsze z psychiki bohaterów. I ze starannie ukrywanej przeszłości.
I mimo, że często powtarzam określenia” jak zwykle” i „jak zawsze”, to naprawdę – jak zwykle – wciągająca lektura.