Przejdź do treści

„Fabrykantka aniołków” Camilla Läckberg

fabrykantka-aniolkow-b-iext41760879Czytając kolejne części sagi o Fjallbace zastanawiam się, czy Camilla Läckberg kiedykolwiek wyjdzie poza schemat, który sobie narzuciła. W każdej kolejnej powieści powtarza się ten sam cykl: coś dzieje się teraz. Zostaje popełnione morderstwo. Erika Falck postanawia się dowiedzieć, kto za tym stoi, ale tak, aby przypadkiem jej mąż Patrick, policjant nie odkrył, że zamiast być przykładną żoną i matką znów bawi się w detektywa. To, co dzieje się wokół Eriki jest zawsze w jakimś stopniu powiązane z z wydarzeniami z przeszłości, które opisywane są naprzemiennie z bieżącymi wydarzeniami. A profil mordercy i motywy jego postępowania zawsze osnute są na traumie z przeszłości, najczęściej dzieciństwa.

Na początku, przy pierwszych powieściach autorki było to ciekawe. Zwłaszcza, że zło wynikające z krzywdy, przeżytej w dzieciństwie, z traumy, skrywanej głęboko w duszy, jest przekonujące. Ale ile razy można powielać ten sam schemat?

Bohaterowie, do których wracałam z przyjemnością też stają się coraz bardziej wymuszeni. Na Annę spadają kolejne ciosy i katastrofy – autorka chyba naprawdę jej nie lubi, nie oszczędza też Martina i jego żony. Najgorsza jednak jest w tym wszystkim Erika, która działa wbrew logice, a narażając swoje życie, nie myśli zupełnie o trójce malutkich dzieci, których matką bądź co bądź jest.

Ogólnie myślę, że Läckberg mogłaby porzucić swoich bohaterów, ponieważ wyraźnie widać, że brakuje jej dobrych pomysłów na ich dalsze losy.