2 sierpnia 2018 - Remigiusz Mróz   

„Hashtag” Remigiusz Mróz

Premiery kolejnych powieści Mroza budzą wiele kontrowersji. Po rozczarowaniu „Nieodnalezioną” byłam pełna wątpliwości.

Historia Tesy zaczyna się dość zwyczajnie: dostaje SMS z informacją, że ma do odebrania przesyłkę w paczkomacie. Jej zawartość to dziwna, ametystowa czaszka oraz napis #apsyda. To słowo, wpisane do Twittera, wskazuje kolejne osoby, które go użyły. Osoby, uznane za zaginione. Wszystkie tropy prowadzą do Krystiana Strachowskiego, wykładowcy Tesy z czasów studiów, z którym od dawna starała się nie utrzymywać kontaktu.

Enigmatyczne są wskazówki, jakie dostaje bohaterka za pomocą kolejnych hashtagów, jednak zagadką jest przede wszystkim relacja Tesy i Krystiana, którą poznajemy w dość skąpych fragmentach wspomnień. Większość pochodzi z czasów, gdy Tesa studiowała i spotykała się ze Strachowskim. Z czasów pierwszych zaginięć…

Powieści Mroza zawsze czyta się od deski do deski, ciężko je odłożyć i skupić się na czymś innym. Tym razem ciekawe, a zarazem nieznośne jest to, że pewne elementy fabuły nawzajem się wykluczają. Czytając kryminał czy thriller zawsze czynimy pewne założenia, podejrzewamy któregoś bohatera albo uznajemy jakąś wersję zdarzeń za prawdziwą. Tu nie sposób czegokolwiek zakładać, ponieważ w gruncie rzeczy nie wiadomo o co chodzi. Autor celowo wprowadza wydarzenia, które nie mogą istnieć równocześnie, a zatem umysł czytelnika tworzy coraz bardziej szalone teorie. Trzeba przyznać, że mimo uważnej lektury łatwo się pogubić, zwłaszcza, jeśli zmuszeni jesteśmy poddawać w wątpliwość każdy otrzymany fakt.

Po pierwszym oszołomieniu pomysłowością autora przy zakończeniu zaczynają pojawiać się pytania. Niektóre rodzą się w głowie, inne zadają osoby, z którymi dzielimy się wrażeniami po lekturze. Pytania, na które jedyna odpowiedź to „Cóż, Mróz znów chciał wydać książkę w kilka miesięcy”. W związku z tym zmieniam podsumowanie tej recenzji. Tak jak wspomniałam, książki Mroza czyta się jednym tchem. Jeśli jednak czytamy je kolejny raz, znając zakończenie, zauważamy to, na co za pierwszym razem nie zwracamy uwagi.

Szkoda…